W dniach 17-20 czerwca członkowie Chóru Ewangelickiego im. Oskara Kolberga z Radomia przebywali na Warsztatach Emisji Głosu. Został przed nami postawiony ambitny plan: na czterdzieści cztery godziny pobytu zaplanowano osiem godzin warsztatów, profesjonalną sesję fotograficzną, wycieczkę do Parku Miniatur oraz wiele zabaw integracyjnych. Piękne i ciepłe wieczory spędzaliśmy przy pysznych smakołykach z grilla w akompaniamencie instrumentów i pięknego śpiewu. Mogliśmy wówczas odpocząć i w pełni się zrelaksować.
Pierwszym punktem każdego wyjazdu jest… dojazd na kwaterę. I się zaczęło! Trzy z czterech zorganizowanych ekip miały niepowtarzalną okazję, aby popodziwiać sielskie krajobrazy oraz poznać mieszkańców regionu świętokrzyskiego. A wszystkiemu winna „nieomylna” nawigacja w telefonie. Sam jestem kierowcą i jak dotąd frazę typu „wskazania nawigacji są tylko sugestiami i zawsze należy uważnie obserwować drogę” brałem z przymrużeniem oka. Jednak piątek udowodnił, że najlepiej polegać na własnej czujności i znakach drogowych. A gdy mimo wszystko pobłądzimy – jak to mówią „koniec języka za przewodnika”. Pomimo lekkiego opóźnienia wszystkim udało się bezpiecznie dotrzeć na miejsce.
Po zakwaterowaniu i krótkim zwiedzeniu miejsca, w którym mieliśmy spędzić najbliższe dwie doby, przyszedł czas na powitanie naszego gościa honorowego. W tym roku zajęcia z emisji głosu poprowadziła „siostra” Blanka Dembosz - Tondera. Dla przełamania pierwszych lodów postanowiliśmy zorganizować kilka zabaw integracyjnych. Nigdy bym nie przypuszczał ile radości i śmiechu mogą przynieść dorosłym ludziom niewinne gry. A rola kapitana żółtej łodzi podwodnej okazuje się być znacznie trudniejsza niż się wydaje. Po tym wesołym i rozluźniającym atmosferę wstępie, mogliśmy rozpocząć właściwe zajęcia.
Jakież musiało być zdziwienie wszystkich sąsiadów i ich gości, kiedy nagle w środku dnia usłyszeli chór pełen radosnego gruchania i innych przedziwnych dźwięków. Dla nas samych to też był swego rodzaju szok. Może mniej akustyczny, a bardziej fizyczny. Świadome napięcie określonych mięśni ciała, np. pleców, powodowało ogromną różnicę w komforcie śpiewania. Głos stawał się czystszy, a samo wydanie dźwięku łatwiejsze. Wymagało to oczywiście od wszystkich ogromnego skupienia i kontroli nad własnym ciałem.
Po pierwszych bardzo intensywnych zajęciach przyszedł czas na upragniony odpoczynek wśród dźwięków trzaskającego drewna i wesołego śpiewu. Jak się okazało nasi chórzyści skrywają wiele talentów, nie tylko muzycznych. „Chapeau bas” dla kulinarnych zdolności naszych kolegów i koleżanek. Wieczór przy ognisku okazał się za krótki dla niektórych osób i jeszcze w pokojach pobrzmiewały dźwięki gitary i radosne śpiewy.
Drugi dzień był wypełniony po brzegi zajęciami i różnego rodzaju atrakcjami. Poranne ćwiczenia głosów były dla nas pobudzające. Okazały się też do tego stopnia donośne, że nawet rolnicy przejeżdżający obok w swych traktorach, słyszeli nas doskonale i z ciekawością odwracali głowy w naszym kierunku.
Następną pozycją w sobotnim programie była wycieczka do Parku Miniatur „Sabat Krajno”. Na miejscu powitały nas rzędy kolorowych parasoli zawieszonych w przejściu nad naszymi głowami, dając nam piękny tęczowy cień w ten jakże słoneczny, choć wietrzny dzień. Po wejściu na szlak zwiedzającym ukazała się miniatura watykańskiej bazyliki i placu św. Piotra. Cały park położony jest na niewielkim wzgórzu. W drodze na jego szczyt podziwialiśmy kopie wielu pięknych budynków o światowej sławie, które pokazują nam jak wielki i piękny jest świat, w którym żyjemy. Zachwyt nad oglądanymi atrakcjami oraz wietrzyk, który przyjemnie nas chłodził, odwrócił uwagę od coraz silniejszych promieni słońca, które niektórym z chórzystów pięknie przyrumieniło skórę. Dopiero podczas obiadu, gdy weszliśmy do zacienionego pomieszczenia, spostrzegliśmy skalę problemu. Pomimo niedogodności (czyli piekącej skóry ramion i twarzy) po pysznym posiłku udaliśmy się wszyscy na warsztaty.
Po owocnych dwugodzinnych warsztatach przyszedł czas na plenerową sesję fotograficzną. Pięknie wyszykowani w galowe stroje pozowaliśmy do profesjonalnych zdjęć. Słońce na zachodzie, silny wiatr mieszający w fryzurach nie przeszkodziły nam w uzyskaniu ciekawych ujęć. W okolicy odkryliśmy kilka urokliwych zaułków i posesji, na których udało nam się zrobić więcej interesujących pamiątkowych fotografii. Jednym z takich miejsc była skromna działka pani Stanisławy, która ma ponad dziewięćdziesiąt lat. Seniorka opowiedziała nam historię swojego życia, która głęboko nas poruszyła.
Po zakończonej sesji fotograficznej przyszła pora na kolację. Tego wieczoru część z nas zamiast smacznie zjeść, chciała jak najlepiej wykorzystać czas z naszym gościem honorowym i znaleźć odpowiedzi na jak najwięcej nurtujących pytań. Reszta zespołu, z jeszcze większą werwą niż w dniu poprzednim, przystąpiła do grillowania.
Ostatniego dnia postanowiliśmy skupić się podczas ćwiczeń na podsumowaniu naszych dotychczasowych dokonań i określeniu, jak możemy się dalej wspólnie rozwijać jako chór. Po obiedzie pełnym ciekawych rozmów przyszedł czas na pożegnanie i wyjazd z „Wichrowych wzgórz”.
Żegnaliśmy się z Blanką ciepło, zupełnie jakbyśmy się znali od lat. Tak już jest, gdy spotkają się w jednym miejscu ludzie, którzy dzielą wspólną pasję i potrafią bardzo dobrze wzajemnie się zrozumieć. Z racji początku okresu wakacyjnego niestety także członkowie chóru musieli się ze sobą pożegnać. Ale na szczęście tylko do września. Wierzę jednak, że bogatsi o nowe doświadczenia i wiedzę zdobytą w czasie wyjazdu, podczas następnego naszego spotkania zadziwimy siebie nawzajem.
„I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem, A com widział i słyszał w księgi umieściłem.” Adam Mickiewicz
autor tekstu: Adam Sadowski (tenor) zwany Sienkiewiczem